Laura
Obudził mnie dzwonek do drzwi. Szybko wstałam i poszłam je otworzyć.
-O Jezu, dopiero wstałaś?!- zapytała mnie Jessica. Nie czekając na odpowiedź weszła do mieszkania. Zachowywała się inaczej niż zwykle. Była taka... pełna życia. Nie podobało mi się to.- Szykuj się! Masz maximum pół godziny. Później wychodzimy.
-Co ci się tak spieszy?- spytałam ospałym głosem.
-Sherlock chce nas sprawdzić w akcji. Jedziemy na miejsce zbrodni!- mówiła z lekkim podnieceniem w głosie moja siostra.
-Co ty brałaś, żeś taka szczęśliwa? Jaka zbrodnia? o co ci chodzi?- pytałam jednocześnie wlekąc się do kuchni zrobić sobie kawę.
-Nic nie brałam. Najzwyczajniej w świecie cieszę się, że w końcu coś się dzieje. Robisz sobie kawę? Mi też możesz.
-Nie, nie mogę. Co się dzieje? Morderstwo jakieś?
-Tak.
-To czemu się tak cieszysz?
-Nie wiem. Zadzwonić po Rosie i Clarie?
-Jak ci się chce. Mam to gdzieś.
Po dwudziestu pięciu minutach wyszłyśmy z domu. Poszłyśmy do samochodu Jess i pojechałyśmy na miejsce zbrodni. Pierwsze, na co zwróciłam uwagę siedząc w aucie to zapach. Czułam odświeżacz powietrza o zapachu morza. Nareszcie Jessica doprowadziła się do stanu sprzed powrotu Moriarty'ego.
Gdy dotarłyśmy na miejsce, moje przyjaciółki już stały przy wejściu. Wyglądały na średnio zadowolone, a przynajmniej Clarie.
-Pamiętacie, jak nam proponowałyście współpracę? Wspominałyście o szukaniu tego złego typa, a nie babraniu się w trupach- powiedziała Clarie. Wyglądała na zniesmaczoną.
-Sherlock i John już są?- spytała Jess.
-Tak, są w środku. Niedawno przyszli- odparła Rose.
Weszłyśmy do pomieszczenia. Holmes szukał jakichś wskazówek. Nagle odwrócił wzrok i na nas spojrzał.
-Co możesz o niej powiedzieć?- zwrócił się do mnie.
-Na pewno, że nie żyje.
-To wszyscy już zdążyli zauważyć.
-Wiem- uśmiechnęłam się, po czym podeszłam do zwłok. Zaczęłam im się trochę dokładniej przyglądać. Odwróciłam się w stronę zgromadzonych i zaczęłam mówić- No to tak... Kobieta nazywała się Elizabeth Grimes i nie miała wielu przyjaciół. Za to wrogów miała pod dostatkiem...
-Skąd to wiedziałaś?
-Jej siostra tu stoi i przejmuje się bardziej niż wszyscy. Kiedyś miałam okazję je poznać. Beth nie była zbyt fajna, po czym wnioskuję, iż nie miała wielu znajomych, którzy ją lubili. A z wrogami to sami widzicie, że ich miała...
-No, masz rację... Ale teraz powiedz nam może coś na temat mordercy- wtrącił Sherlock.
-Ok. Podejrzewam, że jej szczerze nienawidził. Oderżnięta głowa chyba właśnie o tym świadczy.
-No raczej, że jej nienawidził! Zabił ją, więc nie mógłby być jej przyjacielem!- wkurzała się Jessica.
- Laura... Spróbuj znaleźć jakieś przyczyny tego morderstwa- poprosił mnie Holmes.
-Mogę przejrzeć jej telefon?- spytałam wyjmując go z kieszeni zamordowanej.
-Tak, tak. Jeśli to pomoże go znaleźć...- zgodziła się siostra kobiety. Zaczęłam przeglądać telefon. Znalazłam wiele gróźb skierowanych do poszkodowanej. Nie była bez winy. Umawiała się z bogatymi facetami, uwodziła ich, a potem okradała ich z bardzo cennych rzeczy (i pieniędzy oczywiście też).
-Ty byłeś jej chłopakiem?- spytałam mężczyznę stojącego obok Emily Grimes.
-Tak, a o co chodzi?
-Nie brała waszego związku na poważnie. Zdradzała cię z różnymi mężczyznami, a później ich okradała. Zrobiła sobie tym wielu wrogów, a skutki możemy zobaczyć teraz. Ktoś serio nie wytrzymał. Zagłębię się w tą sprawę, ale nie dzisiaj. Dziś nie mam nastroju.
-Że co?!- zdenerwowała się moja siostra-Jak to nie masz nastroju?!
-Normalnie. To pewnie przez to, że ktoś mnie postanowił za wcześnie obudzić Teraz żałuj za swoje grzechy. Do widzenia- powiedziałam i wyszłam. Nie chciałam prosić siostry o odwiezienie do domu, bo i tak by się nie zgodziła. Postanowiłam zadzwonić po brata Clarie, Maxa. Pomyślałam, że dobrze mi zrobi rozmowa z nim, ponieważ zawsze nam się dobrze rozmawia. Jest on jedną z nielicznych osób, które mnie w miarę rozumieją.
Po ok. piętnastu minutach zobaczyłam samochód Maxa. Podjechał pod budynek, przy którym cały czas stałam. Wsiadłam do auta. Williams nie zalicza się do licznego grona pedantów, jakich znam. Przynajmniej środek jego samochodu na to wskazywał. To dobrze. Nie toleruję takich sterylnych warunków, jakie przez całe życie fundowały mi moje siostry. Niestety, wyprowadzka z domu nic nie zmieniła. Ilekroć Jess do mnie przychodzi, pierwsze co robi to sprząta mi mieszkanie, ponieważ 'nie wytrzyma w takim syfie'.
-Jak tam pierwsze śledztwo?- spytał Max.
-Ujdzie. Myślałam, że będzie bardziej ekscytujące- westchnęłam.
-Może i są, ale dla mordercy. A ta Grimes też nie bez winy. Zasłużyła sobie
-Czemu bronisz tego, kto to zrobił. Zabił przecież człowieka. To nie jest zbyt w porządku. Ale jak myślisz, czemu to zrobił?
-Okradała ludzi z cennych rzeczy. Choć i tak myślę, że sprawa nie tego się tyczy... O, już dojechaliśmy. Dzięki za podwiezienie- powiedziałam, gdy Williams zatrzymał się przed moim blokiem. Otworzyłam drzwi i wyszłam z auta.
-Zaczekaj!- krzyknął Max, gdy zamykałam drzwi- Znam paru gości, którzy mogliby pomóc.
-Ty chyba wszędzie masz wtyki- zaśmiałam się.
-Jak się czegoś dowiem, to się odezwę Na razie!
-Pa!- odpowiedziałam. Zamknęłam drzwi i poszłam do domu.
Resztę dnia spędziłam na przeglądaniu internetu w poszukiwaniu jakichś ewentualnych wskazówek odnośnie sprawy morderstwa Elizabeth Grimes. Ku mojemu zdziwieniu, śledztwo zaczęło się robić ciekawsze niż wydawało mi się na początku. Mordercą mógł być każdy. Obszar poszukiwań wcale się nie zwężał. Byłam przekonana, że problem wcale nie tkwił w tym, że kobieta okradała bogatych ludzi. I miałam rację...
------------------
Mam nadzieję, że tym razem rozdział jest lepszy. Próbowałam się starać, ale efekty sami oceńcie...