Laura
Gdy dojechałam na miejsce tragedii, moi znajomi już na mnie czekali. Niepewnym krokiem weszłam do pomieszczenia. Emily Grimes leżała na zakrwawionej podłodze z kulką w głowie. Nie był to przyjemny widok, ale jej siostra wyglądała znacznie gorzej. Kiedy usłyszałam, że znaleźli ciało Emily pomyślałam, że to jakiś żart. Lecz teraz, gdy stałam przy jej truchle, przestało być to dla mnie abstrakcją. Niestety. Mówili, że nie miała wrogów. Że była tą lepszą z rodzeństwa i wszyscy ją uwielbiali. Najwidoczniej się mylili.
W kącie pokoju stał zdruzgotany Richard. Dziewczyna była jego najlepszą przyjaciółką, to był dla niego mocny wstrząs. Współczuję facetowi. Tyle emocji w tak krótkim czasie nie wpływa dobrze na psychikę. Nagle poczułam chłodną dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłam wzrok w stronę jej właściciela. Był to Anthony. Zdziwiłam się, co prawdopodobnie było po mnie widać.
-Wyluzuj Ginny. Nic ci przecież nie zrobię- odezwał się spokojnym głosem.
-Ginny? Nikt tak do mnie nigdy nie mówił. Skąd ci to przyszło?
-Od twojego drugiego imienia. Jeśli ci się nie podoba to mogę tak do ciebie nie mówić.
-Coś ty. Jest całkiem spoko. Możesz przy tym zostać.
-Tak jest ma'am- uśmiechnął się Tony. Lekko zachichotałam, co sprawiło, że wszyscy zgromadzeni spojrzeli na nas zbulwersowanym wzrokiem.
-Chyba powinniśmy stąd wyjść, zważając na sytuację panującą w tym pomieszczeniu. Raczej śmieszkowanie nie jest tu mile widziane- złapałam chłopaka za rękę i pociągnęłam w stronę wyjścia- Widzę, że humorek dopisuje. Co się stało, że masz taki dobry nastrój?
-Ja miałem w ogóle zły nastrój?- zaśmiał się. Facet bardzo dobrze ściemniał. Byłby dobrym przestępcą.
-Zajmijcie się z łaski swojej śledztwem. Poflirtujecie sobie kiedy indziej- usłyszałam głos Mycrofta. Twarz oblała mi się rumieńcem, tak samo jak i Anthony'emu.
-Ja tu nie pasuję. Przecież to wy jesteście od myślenia- odparł Tony.
-To chociaż nie przeszkadzaj Laurze. A ogółem to masz jakieś teorie Sharpe?
-Wydaje mi się, że następnym celem mordercy może być Richard.
-Dobrze kombinujesz. Jednak Anthony'emu dobrze zrobi twoje towarzystwo. Może w końcu nauczy się myśleć.
-Oj bez przesady. Nie bądź taki ostry...
-Proszę, mogłabyś się nie mieszać w nasze rozmowy Ginny?- spytał Tony.
-Dobrze już, dobrze, nie będę wam więcej wchodzić w drogę- lekko się zaśmiałam i od nich odeszłam. Idąc, dalej słyszałam ich kłótnię. Nagle ujrzałam Maxa rozmawiającego przez telefon. Oczywiście, zachowałam się jak na prawdziwą przyjaciółkę przystało i podeszłam trochę bliżej, aby usłyszeć z kim i o czym rozmawia. Co jak co, ale taka przyjaciółka to prawdziwy skarb.
-To była twoja sprawka?- rozmawiał- A może to był któryś z twoich ludzi? No w sumie racja. A, no faktycznie, zapomniałem o nim. Jakie niby powody? Nie kpij sobie ze mnie, ok? Kto następny? Uważaj, bo ci uwierzę. Ta, jasne. Kiedy? Ok, będę. Jasne, że nikt nie wie, nie jestem głupi. Dobra, to do zobaczenia- rozłączył się. Zaczęłam coś podejrzewać i chyba każdy się domyśli co. Podeszłam do mężczyzny jak gdyby nigdy nic mimo, że w duszy ogarniał mnie niepokój.
-Jak tam u Rosie?- spytałam.
-Dobrze- uśmiechnął się- Jest z nią coraz lepiej. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, niedługo wyjdzie ze szpitala.
-A co z wami?
-Ehmmm... Co ma z nami być? Nic się nie dzieje- odwrócił wzrok.
-Ta, jasne. Normalnie nie jesteś taki szczęśliwy. Powiedziałeś jej?
-Uhm... Co jej miałem powiedzieć?
-Ty dobrze wiesz co. Dobra, widzę, że jej powiedziałeś. Jak zareagowała?
-No, normalnie. A jak miała zareagować?
-Dobra, ten temat chyba zakończę. Z kim rozmawiałeś? Z nią?- weszłam na głęboką wodę.
-Nie, z Tomem.
-Tom jest tutaj.
-Aaa, że teraz. No to tak, z nią- to kłamstwo mu nie wyszło. Widziałam, że się denerwuje. Nie dziwię się. W takiej sytuacji też bym się denerwowała.
Nagle przez myśl przeszedł mi pewien pomysł. Co, jeśli on mnie zauważył? Mógł zmienić temat, aby wprowadzić mnie na fałszywy trop. Ale po co? Może prowadził drugie śledztwo z kim innym, ale zdawał sobie sprawę, że nie powinien tak robić? Ale czy nie wierzyłby w umiejętności detektywistyczne Holmesów? Niestety, nie znam go na tyle dobrze, aby móc określić co jest prawdą, a co kłamstwem. Nawet gdyby coś, to wiedziałam, że pewnie niedługo się dowiem. Lecz dla naszego bezpieczeństwa musiałam zachować wszelkie środki ostrożności. Postanowiłam skupiać teraz na nim większą uwagę.Jeśli coś się działo, musiałam mieć pewność, o co chodzi. Gdybym się pomyliła, nasza przyjaźń zakończyłaby się z hukiem.
Jeszcze przez jakiś czas 'węszyłam' na miejscu zbrodni, a później poprosiłam swoją siostrę o o przetrzymanie u niej w domu. Nie miałam ochoty wozić się do Burton. Zaplanowałam, że gdy sprawa będzie już zamknięta, zaproponuję ponowną przeprowadzkę do Londynu. Nigdy nie lubiłam długich wyjazdów samochodem, a mieszkanie tam niestety mnie do tego zmuszało.
W kącie pokoju stał zdruzgotany Richard. Dziewczyna była jego najlepszą przyjaciółką, to był dla niego mocny wstrząs. Współczuję facetowi. Tyle emocji w tak krótkim czasie nie wpływa dobrze na psychikę. Nagle poczułam chłodną dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłam wzrok w stronę jej właściciela. Był to Anthony. Zdziwiłam się, co prawdopodobnie było po mnie widać.
-Wyluzuj Ginny. Nic ci przecież nie zrobię- odezwał się spokojnym głosem.
-Ginny? Nikt tak do mnie nigdy nie mówił. Skąd ci to przyszło?
-Od twojego drugiego imienia. Jeśli ci się nie podoba to mogę tak do ciebie nie mówić.
-Coś ty. Jest całkiem spoko. Możesz przy tym zostać.
-Tak jest ma'am- uśmiechnął się Tony. Lekko zachichotałam, co sprawiło, że wszyscy zgromadzeni spojrzeli na nas zbulwersowanym wzrokiem.
-Chyba powinniśmy stąd wyjść, zważając na sytuację panującą w tym pomieszczeniu. Raczej śmieszkowanie nie jest tu mile widziane- złapałam chłopaka za rękę i pociągnęłam w stronę wyjścia- Widzę, że humorek dopisuje. Co się stało, że masz taki dobry nastrój?
-Ja miałem w ogóle zły nastrój?- zaśmiał się. Facet bardzo dobrze ściemniał. Byłby dobrym przestępcą.
-Zajmijcie się z łaski swojej śledztwem. Poflirtujecie sobie kiedy indziej- usłyszałam głos Mycrofta. Twarz oblała mi się rumieńcem, tak samo jak i Anthony'emu.
-Ja tu nie pasuję. Przecież to wy jesteście od myślenia- odparł Tony.
-To chociaż nie przeszkadzaj Laurze. A ogółem to masz jakieś teorie Sharpe?
-Wydaje mi się, że następnym celem mordercy może być Richard.
-Dobrze kombinujesz. Jednak Anthony'emu dobrze zrobi twoje towarzystwo. Może w końcu nauczy się myśleć.
-Oj bez przesady. Nie bądź taki ostry...
-Proszę, mogłabyś się nie mieszać w nasze rozmowy Ginny?- spytał Tony.
-Dobrze już, dobrze, nie będę wam więcej wchodzić w drogę- lekko się zaśmiałam i od nich odeszłam. Idąc, dalej słyszałam ich kłótnię. Nagle ujrzałam Maxa rozmawiającego przez telefon. Oczywiście, zachowałam się jak na prawdziwą przyjaciółkę przystało i podeszłam trochę bliżej, aby usłyszeć z kim i o czym rozmawia. Co jak co, ale taka przyjaciółka to prawdziwy skarb.
-To była twoja sprawka?- rozmawiał- A może to był któryś z twoich ludzi? No w sumie racja. A, no faktycznie, zapomniałem o nim. Jakie niby powody? Nie kpij sobie ze mnie, ok? Kto następny? Uważaj, bo ci uwierzę. Ta, jasne. Kiedy? Ok, będę. Jasne, że nikt nie wie, nie jestem głupi. Dobra, to do zobaczenia- rozłączył się. Zaczęłam coś podejrzewać i chyba każdy się domyśli co. Podeszłam do mężczyzny jak gdyby nigdy nic mimo, że w duszy ogarniał mnie niepokój.
-Jak tam u Rosie?- spytałam.
-Dobrze- uśmiechnął się- Jest z nią coraz lepiej. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, niedługo wyjdzie ze szpitala.
-A co z wami?
-Ehmmm... Co ma z nami być? Nic się nie dzieje- odwrócił wzrok.
-Ta, jasne. Normalnie nie jesteś taki szczęśliwy. Powiedziałeś jej?
-Uhm... Co jej miałem powiedzieć?
-Ty dobrze wiesz co. Dobra, widzę, że jej powiedziałeś. Jak zareagowała?
-No, normalnie. A jak miała zareagować?
-Dobra, ten temat chyba zakończę. Z kim rozmawiałeś? Z nią?- weszłam na głęboką wodę.
-Nie, z Tomem.
-Tom jest tutaj.
-Aaa, że teraz. No to tak, z nią- to kłamstwo mu nie wyszło. Widziałam, że się denerwuje. Nie dziwię się. W takiej sytuacji też bym się denerwowała.
Nagle przez myśl przeszedł mi pewien pomysł. Co, jeśli on mnie zauważył? Mógł zmienić temat, aby wprowadzić mnie na fałszywy trop. Ale po co? Może prowadził drugie śledztwo z kim innym, ale zdawał sobie sprawę, że nie powinien tak robić? Ale czy nie wierzyłby w umiejętności detektywistyczne Holmesów? Niestety, nie znam go na tyle dobrze, aby móc określić co jest prawdą, a co kłamstwem. Nawet gdyby coś, to wiedziałam, że pewnie niedługo się dowiem. Lecz dla naszego bezpieczeństwa musiałam zachować wszelkie środki ostrożności. Postanowiłam skupiać teraz na nim większą uwagę.Jeśli coś się działo, musiałam mieć pewność, o co chodzi. Gdybym się pomyliła, nasza przyjaźń zakończyłaby się z hukiem.
Jeszcze przez jakiś czas 'węszyłam' na miejscu zbrodni, a później poprosiłam swoją siostrę o o przetrzymanie u niej w domu. Nie miałam ochoty wozić się do Burton. Zaplanowałam, że gdy sprawa będzie już zamknięta, zaproponuję ponowną przeprowadzkę do Londynu. Nigdy nie lubiłam długich wyjazdów samochodem, a mieszkanie tam niestety mnie do tego zmuszało.
-----------------------
Tak. Wróciłam. Tęskniliście?
YAAAAS, KUFAAAA YASSSSS
OdpowiedzUsuń